Angkor miasto rozbujane ambicjami kolejnych krolow miedzy VII a XIII w., z cegiel, laterytu, skal osadowych i na koniec piaskowca,
bez wiaderka zaprawy, czy innego spoiwa
4ta rano (to sie nazywa wakacje) pobudka, o 5tej w bladym swiatelku latarek czolowek przytaszczonych z kraju pedalujemy 4km dystansik do kas - w sam raz na rozgrzewke i przebudzenie ;>
bilet z osobistym zdjeciem do Parku Archoeologicznego Agnkor na trzy dni kosztuje $40, sprawnie, bez kolejek, choc ruch sie zageszcza
dalsze 3km i stajemy na grobli otwierajacej panorame na legendarny Angkor Wat.
dnieje
paki lotosu porastajacego sadzawke przed swiatynia otwieraja sie w kwiaty, tlumek gapiow coraz grubszy,
oczekiwanie
statywy, obiektywy, idiotten-aparaty, co kto ma - uzbraja
6.38 kaprysnie wstaje dzien, bez fajerwerkow, dzis pechowo kiepskie swiatlo
ok, dajemy sie zaciagnoc na sniadanie maluchowi, ktory przedstawil nam sie jako James Bond.
O dzieciakach.
mistrzowski tourist trap,
niby troche pulapka goni mysz, ale ostatecznie rozbrojona mysz sama w nia wpada - tak mozna by nasze tu dzialania okreslic
zasuwamy szlakiem malej petli (small circut ok. 25km) miedzy swiatyniami klasztorami palacami lapiac wiatr w koszulki
pierwszy przystanek Angkor Wat - hinduska swiatynia Wisznu z pocztku XII w., monumentalne phrangi ani troszke nie fotogeniczne w kurzu i przedpoludniowej spiekocie, co sie dopiero rozkreca
elementy blokow skalnych w kilku miejscach trzymaja sie na slowo honoru
podroznicy i odkrywcy, artysci - awanturnicy z Andre Malraux na czele juz w XIX w. zaczeli wywozic do Europy apsary, zdobienia i nawet potezne rzezby
za kamienie z Angkoru placono zlotem, podobnie jak za opium w Zlotym Trojkacie,
kradli takze miejscowi, sciany zapamietaly ostrzeliwanie partyzantki z ciemnej epoki Khmer Rouge, mase wizerunkow buddy zniszczono dekretem rzadu na fali studzenia zapalow religijnych Kambodzy
drugie stanowisko - 200 twarzy Bayonu patrzacych z 54 wiez
we wschodnia i zachodnia strone - buddyjskie
na polnoc i poludnie - hinduistyczne
Potega, Kochani.
Stop pod Angkor Tom - zar sie z nieba wylewa czyli pora na drzemke w hamaku, piwo Angkor jak nasz henio, za to zimne, uf uf
watacha dziewczynek z cyklu 'kup pan cegle'
jednak z nog zwalil nas dopiero kompleks klasztorny Ta Prohm, znany z filmu Tomb Raider, w ktorym role pani archeolog Lary Croft zagrala boska Angelina Jolie.
nierestaurowany Ta Prohm pozera dzungla. Ogromne puchowce (zwane inaczej drzewami kapokowymi przez wate ze srodka stosowana w produkcji kapokow) jak drozdzak wlewaja sie pomiedzy bloki skal, rozsadzaja mury, zaplataja sie fantazyjnie bezlitosnie wokol apsar, posagow
slychac ptaka (nakrecacza, bo tak chyba by brzmial ten opisywany w kronice Murakamiego) jakby pila czy mlot pneumatyczny
liany i korzenie wszedzie
niegdys na 12 z ogonkiem tys mieszkancow klasztoru i szkoly tancerek skladali sie wysocy kaplani, asystenci i uczniowie plus wlasnie swiatynne tancerki
z natura nie ma co zartowac
Ta Prohm pokazuje bez ogrodek z kretesem przegrana walke starozytnej cywilizacji z przyroda
siegnijcie po ksiazke Palkiewicza 'Angkor' i oko przymrozcie na egzaltacje, wiedze rozlegla i fachowosc trzeba autorowi oddac i tyle
sceny dantejskie w labiryncie pod Tarasem Sloni, Taras Tredowatego Krola, dalej Bantey Kdei, ktora wpadla w oko calej naszej piatce, mniej okupowana niz poprzednie, rozszarpywana przez rosliny po malu ze spokojem.
UNESCO brakuje pieniedzy na konserwacje
kradzieze na zamowienia kolekcjonerow prywatnych i nawet muzeow europejskich
dewaty - polnagie plaskorzezby tancerek z wytluszczonymi od turystycznych palcow piersiami (tu chyba o jakies blogoslawienstwo idzie, ale nie jestesmy pewni ;)
przystanek na makaki: odwazniejsza malpa oparla lapki na bagazniku i przeszukuje plecak. obwachuje mentosa - jedyne co mamy - szybko polyka, chwyta sie za gardlo, chwilke syczy i robi mine jak my po lyknieciu czuszki, wygralaby w cuglach casting do reklamy hallsow, Ola znow splakana ze smiechu ;]
po zachodzie mijamy rowerami korek gigant i juz raczymy sie na tarasie Two Dragons chmielowa cytroneta a la swojski ptys z milymi makaronami Elena i Roberto.
wyganiamy jeszcze wypasionego karalucha (dlugiego jak maly palec) i spac, dobrej nocy!
w miescie akceptowane sa dolary, thai bhats, reszte wydaja zawsze w rielach, zawsze po innym kursie (algorytm dla nas nieogarniony, majacy prawdopodobnie zwiazek z temperatura i wilgotnoscia ;)